ROZDZIAŁ 11
„ Jak zechcesz walczyć, to walcz do końca.”
Zaraz będzie u
mnie Margaret. Musiała do mnie zadzwonić, bym ją nakierowała na tą posiadłość.
Nie było łatwo, ponieważ dom Davida jest dość oddalony od centrum La Prase, gdzie mieszka Meg.
- No w końcu. –
krzyknęłam, gdy dojechała i wysiadła z auta moja przyjaciółka.
- Hej. – wrzasnęła
do mnie uradowana, podbiegając i ściskając mnie z uśmiechem, na co ja jej tym
samym odpowiedziałam.
Siedziałyśmy na
kocu na trawniku. Rozmawiałyśmy, opowiedziałam jej o wszystkim ze szczegółami.
- Ale jak to? Pocałowałaś go tak po prostu?
- Trochę się zapomniałam. Ale nie wiesz jak
on całuje, jest taki delikatny, spokojny.
- A jak bardzo
jest przystojny? W skali od jeden do dziesięć ile mu dasz?
- Hmmm… dziewięć
i pół.
- A co z drugą
połówką? – spytała.
- Są pewne detale,
które mi się nie podobają. Ale takie tam drobnostki.
- Ile jest między
wami różnicy wieku? – spytała, spoglądając na mnie.
- Jakieś
czternaście lat.
- Uuu, to sporo.
Ale co tam. Bierz się za niego.
- Tylko boję się,
ostatnio dziewczyna od koni, która tu pracuje, powiedziała, że nie mam się do
Davida zbliżać, bo jak ona to powiedziała, „Nogi z dupy mi powyrywa.” Gdy go
tylko dotknę…
- Daj spokój,
rywalizacja jest jeszcze lepsza. Tym bardziej z taką zołzą. Przeleć go,
przecież nie jest to nic wielkiego, dziewicą nie jesteś, to w czym problem.
Oczywiście, jak nie chcesz to nie. A co z Adamem?
- Kazał mi
zapomnieć to właśnie to robię.
- Będąc z Davidem
zapomnisz. Tylko czy to nie będzie tak, że będziesz chciała się nim tylko
pocieszyć?– spytała.
- Możliwe.
- A co twój tata
powie na to?
- Nie wiem, nawet
nie mam pojęcia czy mi się uda.
- A jest on
chociaż umięśniony?
- Tak, ma taki
kaloryferek. – powiedziałam zachwycona.
- Uuu, to fajnie
masz. Zabieraj się, co ci szkoda.
- Masz rację.
Ciągle myślałam o
Adamie, jednak starałam się tego nie robić i mam nadzieję, że David mi w tym
pomoże. Będę podrywać Davida. Chcę. Właśnie w tej chwili mam takie widzi mi
się. Po prostu. To jest teraz mój cel.
Gdy tak
rozmawiałyśmy na dworze przy ciepłym słońcu, przyjechał David. Gdy moja
przyjaciółka go tylko zobaczyła, po prostu nie zamykała jej się z wrażenia
buzia.
- Jak ty się za
niego nie weźmiesz, możesz mieć pewność, że będę przyjeżdżać tu codziennie. Ja
się nim zajmę.
- Bardzo
śmieszne. – spojrzałam na nią.
Nagle kolega
mojego taty, gdy nas zauważył podszedł do nas.
- Hej Alex, hej
koleżanko Alex. David jestem. – przywitał się z moja przyjaciółką, podając jej
rękę na przywitanie.
- Margaret, ale
mów mi Meg. – uśmiechnęła się moja przyjaciółka słodko, na co David lekko się
zaśmiał.
Gdy mój „opiekun”
poszedł do domu, widziałam jak Meg chciała krzyczeć, ale robiła to w środku.
- Błagam, on jest
takim ciachem. – pisnęła.
- Może.
- Mówię ci,
pójdzie ci z nim łatwo, jeśli o to chodzi. – powiedziała, gdy się uspokoiła.
- Niby czemu? –
spytałam.
- Widać jak na
ciebie patrzy. Idź nawet dziś z nim do łóżka, a jutro zadzwoń i mów jak było.
- Zobaczę, nie
wiem czy da się namówić.
- Da się,
zobaczysz. – nagle zaczęła inny temat. – Mam złą wiadomość. – przegryzła wargę.
– Nie będzie mnie na twoich urodzinach. – no tak, zapomniałam, pojutrze mam
urodziny.
Raczej nigdy nie
obchodziłam tej uroczystości, nie zapraszałam nikogo. Tylko zawsze była Meg i
rodzice. I raz Adam.
- Czemu? –
spytałam zdziwiona, po czym na mojej twarzy zawitała smutna mina.
- Jadę do Nevady
z ojcem. Przepraszam cię, ale w zamian za to, że mnie nie będzie, mam już dla
ciebie prezent. To jest dla ciebie. – wyjęła z kieszeni coś.
Otworzyłam
prezent i się strasznie ucieszyłam. Bransoletka z wygrawerowanymi literami „BFF
Alex and Meg”. Uściskałam ją mocno, po chwili mi pokazała, że na ręce również ma
identyczną bransoletkę.
Gdy moja
przyjaciółka już pojechała, poszłam do salonu gdzie siedział David.
- I jak tam? –
spytał.
- Dobrze. –
powiedziałam, siadając obok niego. – Musisz jutro iść do pracy? – popatrzyłam
na niego ze słodką miną. – Weź nie idź.
- Muszę. – był
uparty jak osioł.
- Proszę. –
usiadłam obok Davida.
Teraz sobie
pomyślałam, „teraz albo nigdy”. Nieco zestresowana, ale świadoma, wzięłam na
jego kolano rękę, którą po chwili zacząłem wodzić po jego umięśnionym udzie.
Chcę spróbować go
zaciągnąć do łóżka, a co mi tam. Raz się żyje.
- Alex co ty
robisz? – spytał zdezorientowany. -
Proszę cię… Nie rób. – widziałam jak chciał.
- Czego? –
uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Dobrze wiesz
czego.
- Nie wiem,
powiedz. – mój zadziorny uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Powoli dłonią
jechałam ku górze. Nie panowałam nad sobą, ale teraz na to miałam ochotę.
Zawsze robiłam co mi się żywnie podoba, gdy tylko nie było ojca. A teraz
chciałam trochę poflirtować, źle? Nabrałam trochę pewności siebie, co nie
zaszkodzi. Rzadko mi się to zdarzało, więc nie chcę tego stracić, może to jest
moja jedyna szansa.
- Alex, ręka… -
szepnął.
- Źle? –
spytałam, idąc nią ku górze, prawie dotykając jego czułego punktu. Widziałam
jak się zaczął podniecać.
- Błagam cię. –
powiedział przez zęby, bo chyba już nie wytrzymywał. Wziął swoją dłoń na moją,
chcąc już ją odepchnąć.
- Zamknij się. –
wysyczałam.
Po wypowiedzeniu
moich słów, szybko usiadłam mu przodem na kolana i wpiłam się w jego usta. Nie
wiedziałam czy będzie coś więcej. Jak się stanie tak będzie. Chciałam tego,
więc po prostu robiłam to, czego akurat pragnęłam, a to właśnie on był moim
obiektem pożądania w tej chwili.
Całowałam go, jak
tylko umiałam. Jedną rękę miałam na jego karku, a druga wędrowała przy zapięciu
jego spodni, po czym moją dłoń wsunęłam
w jego część garnituru, dotykając
gumki bokserek, po czym zaczęłam delikatnie sunąc po jego czułym punkcie.
Czułam jak coraz głębiej oddycha, jak coraz bardziej mnie chce. Jak swoimi
dłońmi próbuje zbliżyć nas do siebie jeszcze bardziej. Wyjęłam rękę z jego spodni,
gdy wiedziałam, że jest totalnie podniecony i przesunęłam obie ręce na
kołnierzyk śnieżno-białej koszuli, po czym zaczęłam odpinać kolejno guziki. Po
chwili on przewrócił nas tak, że leżeliśmy na kanapie, a on był na mnie.
David spojrzał mi
w oczy, pytając:
- Na pewno? –
spytał, odpinając powoli mój stanik.
- Tak. –
szepnęłam, przysuwając swoją twarz do jego i całując prosto w usta.
Rano obudziłam
się w łóżku Davida, po chwili uświadomiłam sobie co zaszło wczoraj. Było mi tak
dobrze, taki wspaniale. Zwłaszcza dlatego, że on był taki delikatny, jego ruchy
były powolne i bezbolesne, a każdy centymetr mojego ciała pożądał go. Nie umiem
opisać tego słowami, to było zbyt piękne.
ROZDZIAŁ 12
„Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż
przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.”
Gdy
David wrócił do domu był strasznie poważny, nic nie mówił. Był oschły wobec
mnie. Między nami był dystans. Po tym wczorajszym? Najwyraźniej. Bolało mnie to, to, że na pewno mu się nie
podobało.
- Czemu nic nie
mówisz? – szepnęłam do niego.
- Alex, tamto… - nie skończył, bo mu
przerwałam.
- Było cudowne i
sam dobrze, w każdym razie dla mnie, ale dlaczego mnie tak traktujesz? Dlaczego
żałujesz?
- Obydwoje wiemy,
że nie powinno było się to zdarzyć, a jestem zły, dlatego, że mnie uwiodłaś. –
był strasznie wkurzony, jego mina wyrażała wszystko.
- David, ale… -
myślałam, że się rozpłaczę i jednak nie myliłam się, po chwili ciekły mi
gorzkie łzy po policzku.
- Nie ma „ale”. –
był zirytowany i krzyknął, nawet nie zwrócił uwagi na to, że płaczę. – Nigdy
więcej. Ja mam się starać by tobie się nic nie stało, nic nas nie ma łączyć,
rozumiesz…? Tamto było wielkim błędem i nie powtórzy się.- teraz kolejne słowa
zaszokowały mnie bardziej niż cokolwiek innego, mówił z takim obrzydzeniem. - To wczorajsze było zwykłym bzykaniem cię, nic
więcej… może na początku opierałem się, ale potem pomyślałem „skoro sama pchasz
mi się do łóżka, to czemu nie?” – nie wierzyłam w jego słowa, nie mogłam
uwierzyć.
Nie wytrzymałam i
pobiegłam do swojego pokoju. Teraz już wiem, że z nim nie ma szans, a właśnie
on mi się spodobał. Jego słowa uraziły mnie do potęgi. A jeszcze wczoraj dzięki
niemu zapominałam o Adamie. Wszystko było takie lżejsze i przyjemniejsze. Jestem
zła na Meg, że zachęcała mnie do tej całej szopki. Czuję się teraz strasznie
upokorzona, a przecież dzisiejszej nocy było nam tak dobrze. On musiał wszystko
zepsuć.
Płakałam w
niebogłosy, co chwilę pociągając nosem. Nie chciałam by tak to wszystko było,
by tak to wyglądało. Byłam teraz zła na siebie, że wczoraj to zrobiłam, przeze
mnie zepsułam to, co między nami było. Teraz on traktuje mnie jak ducha. Dogadywaliśmy
się, spędzaliśmy razem naprawdę fajnie czas, a ja to w cholerę rzuciłam. Teraz
na Davida patrzałam zupełnie inaczej, niż parę tygodni temu. Wtedy uważałam go
tylko i wyłącznie za kolegę taty z pracy, a teraz? Coś w stylu „kochanek”? Nie.
Obiekt pożądania? Może.
Nie chciałam
siedzieć w domu, schodząc po schodach, zerknęłam kątem oka do salonu. Był tam
on, siedział i miał schowaną twarz w dłoniach, nie widział mnie, a ja po prostu
wyszłam z domu.
Chodziłam po
jakiś ścieżkach, nie wiem. Nie było tu żadnych domów, nic. Po prostu szłam
przed siebie, po pewnym czasie chyba się zgubiłam, ale miałam w tej chwili to gdzieś.
Byłam zła na siebie, najchętniej bym już nawet nie wracała do Davida, do jego
domu.
*Oczami Davida*
Nie mogłem
wytrzymać. Byłem zły na siebie. Może za ostro zareagowałem? Nie wiem, ale byłem
zły na siebie za wczorajsze. To co jej wykrzyczałem było nieprawdą i zły jestem
na siebie, bo przecież jak ona musi się teraz czuć. A to jak z nią się
kochałem…Przecież nie mogłem, nie miałem prawa. Jednak jej ciało, jej głos
doprowadzał mnie do szału. Nie umiałem się powstrzymać. Tak bardzo chciałem ją
w tamtym momencie poczuć. Nawet teraz chcę, chciałbym mieć ją przy sobie.
Chciałbym ją kochać każdego dnia, wszystko. Zakochałem się, pierwszy raz po
śmierci Julii. I nie mogę. Pamiętam jak pierwszy raz ją zobaczyłem, Alex, wtedy
w parku, jak się przeze mnie przewróciła, wiedziałem, że jest wyjątkowa. Jej
złość była taka prawdziwa, a mnie się to podobało w pewien sposób. Przypomina
mi się też moment, gdy była pijana po imprezie mnie pocałowała, tak słodko i
cudownie. Chciała już wtedy się ze mną kochać, jednak wtedy jeszcze działał mój
mózg, a teraz? Czułem jak się rozpłynął, dla niej. Jestem chory, jestem chory z
miłości. Kocham ją? Raczej nie, a może? Nie, raczej na to za wcześnie. Ale
jestem Alex zauroczony. Boję się co powie na to jej ojciec. Nie, koniec tematu.
Będę trzymał się od niej z daleka. Muszę.
Ruszyłem do jej
pokoju, by jej wszystko wytłumaczyć. Była już noc, ale miałem nadzieję, że
jeszcze nie śpi.
Delikatnie
zapukałem, jednak nikt mi nie odpowiedział. Pewnie jest zła, więc odchyliłem
lekko drzwi, nikogo tam nie zastałem.
Zdenerwowałem
się, nie było jej nigdzie, nie słyszałem by wychodziła, ale jednak. Musiała
gdzieś pójść.
- Alex!
–krzyczałem jak opętany. – Alex! – nigdzie jej nie było.
Zacząłem jej
szukać na dworze, gdzie było już chłodno i ciemno. Gdzie ona mogła pójść, aż
tak ją zraniłem? Możliwe.
Jechałem
samochodem na początku po ulicy, jednak nigdzie nie było oznak życia, tym
bardziej, że padał przeraźliwy deszcz, co mnie jeszcze bardziej martwiło. Potem
pojechałem po ścieżkach rowerowych w stronę lasu. Żadnej żywej duszy. Jednak po chwili ujrzałem coś pod drzewem,
wyostrzyłem wzrok i okazała się to Alex, skulona w głębi trawie.
- Alex! –
krzyknąłem, a ona lekko podniosła wzrok,
po czym jak zobaczyła, że to ja, pospiesznie wstała i wtuliła się cała
mokra we mnie. – Tak się wystraszyłem. – szepnąłem do jej ucha.
Podniosła twarz,
by spojrzeć w moje oczy i lekko pocałowała mnie.
- Przepraszam,
nie powinnam była. Zgubiłam się i…
- Ciii… -
szepnąłem i podniosłem jednym palcem jej twarz.
Jej twarz była
cała mokra, a oczy smutne. Kilka włosów przyklejonych przez deszcz do jej
zimnego policzka, a usta blade jak ciało. Prawie się zlewały te dwie barwy.
Nie czekając
dłużej, pocałowałem ją. Nie mogłem się powstrzymać.
Teraz już
wiedziałem, że będzie inaczej.
Całowałem ją
przeciągle, wplatając swoje dłonie w jej mokre od deszczu włosy. Jej wargi były
chłodne, a ręce zimne. Była zmarznięta. Zakończyłem nasz pocałunek cmoknięciem
w usta, po czym zdjąłem z siebie marynarkę, zdjąłem z niej jej mokrą bluzę i
wtedy nałożyłem moją część garderoby na jej ramiona.
- Dziękuję. –
szepnęła.
- Przepraszam cię
za to co powiedziałem, to była nie prawda. – byłem strasznie na siebie zły,
bardzo. Po chwili dodałem: - Wsiadaj, pojedziemy do domu. – zaapelowałem, po
czym wsiadłem do samochodu, a ona po chwili również to zrobiła.
Tej nocy nie
mogłem zasnąć. Ciągle myślałem o niej. Wyszedłem ze swojego pokoju, na progu
ujrzałem Alex. Równie idącą w moją stronę.
- Nie chcę spać
sama. – powiedziała, podchodząc do mnie.
- Może… -
zacząłem.
- Chcesz spać
dziś ze mną? – spytała, lekko przegryzając swoje już zaczerwienione wargi.
- Chodź do mnie.
– szepnąłem.
Spała obok mnie w
moich ramionach. Była urocza i piękna. Nie umiałem przy niej zasnąć, po prostu
nie potrafiłem.
*Oczami Alex*
Rano przebudziły
mnie ruchy Davida. Zapewne wstawał do pracy. Lekko otworzyłam oczy i spojrzałam
na niego, był w samych bokserkach.
- David. –
szepnęłam. – Musisz iść do pracy? – spytałam.
- Niestety tak.
- Proszę ci,
tylko dziś. – spojrzałam na niego smutnym wzrokiem, chciałam dodać, że dziś są
moje urodziny, ale dobra.
- Kochanie.- nachylił
się nade mną. – Dziś nie mogę, nawet chyba będę do późna w pracy. Przepraszam
cię. – cmoknął moje usta.
- David, proszę
cię.
- Mała… -
szepnął.
- Dobra, nie to
nie. – odwróciłam się i położyłam, otulając się kołdrą. Myślałam, że zaraz się
rozpłaczę.
- Ej, nie bądź
zła. – położył się na chwilę za mną. – Jutro spełnię każde twoje życzenie, ale
dziś…
- No właśnie, ale
ja chcę dziś.
- Nie bądź zła. –
nie odezwałam się. – No proszę. – delikatnie odsunął z mojego policzka kosmyk
zagubionych włosów i jeździł swoim nosem po moim policzku, po czym pocałował
mnie w niego. – Hej… Alex.
Nie został,
pojechał. W moje urodziny.
ROZDZIAŁ 13
„Zarówno mężczyźnie, jak i kobiecie zakazana
miłość sprawia przyjemność.”
*Oczami Davida*
Będąc w pracy
ponad cztery godziny, zadzwonił jak co dzień ojciec Alexandry.
- Halo? –
spytałem.
- Hej David, jak
tam mała, dobrze się zachowuje? – spytał na wejściu.
- Jak zawsze
dobrze.
- Mógłbyś zrobić
coś dla mnie? Pojedź do mojego domu i zaraz przy wejściu w szafce jest prezent
dla Alex na dzisiejsze urodziny. Masz klucze od mieszkania to nie ma problemu. Okej?–
co?!
- Dobra. –
zaciąłem się.
- Dzięki wielkie,
miłego dnia.
Cholera, temu
dziś tak bardzo chciała bym został. Poszedłem jak najszybciej do ojca i powiedziałem,
że już idę, że nie mogę zostać. Z firmy prędko wyszedłem, podążając do
najbliższej galerii. Od siebie kupiłem śliczną, srebrną bransoletkę i do
kompletu kolczyki, po czym pojechałem do Willa domu i wziąłem paczkę, która była od niego.
Podjeżdżając pod
dom, nikogo nie było, tylko Beth czesała konia. Chciałem iść już w stronę drzwi
domu, ale po chwili ujrzałem pod starym dębem siedzącą Alex, podszedłem bliżej
tak, aby mnie nie widziała. Będąc dosłownie za nią słyszałem od niej szloch.
Było mi tak głupio.
- Hej kochanie. –
szepnąłem, a ona gwałtownie się odwróciła i wstała, po czym w rękaw bluzki
wytarła łzy – Przepraszam, przepraszam. – zacząłem mówić, a ona bez wahania
wtuliła się w moją pierś. – To dla ciebie. – podałem jej pudełeczko z
prezentem.
- Dla mnie? – uśmiechnęła
się zdziwiona poprzez łzy.
Otworzyła i chyba
to co było w środku bardzo się jej spodobało. Była to bransoletka i kolczyki ze
wzoru w kwiatki, które były ze sobą połączone. Delikatnie uniosłem biżuterię i
zapiąłem jej na nadgarstku, a kolczyki zostawiłem w pudełku.
- Śliczna. –
szepnęła, a po policzku spłynęła łza szczęścia.
Po chwili uniosła
swoje dłonie, biorąc je na moje policzki i zamykając powieki, pocałowała mnie.
Delikatnie, swobodnie i namiętnie. Ja zaraz za nią, również zacząłem ją
całować, trzymając swoje dłonie na jej plecach. Jednak mi było ciągle mało,
chciałem jej więcej i więcej. Każda moja część ciała pragnęła jej. Oparłem ją o
drzewo, a ona wskoczyła na moje biodra. Mmm…
- Poczekaj. –
wysapała, jeszcze przy moich ustach z zamkniętymi oczami.
- Co? – spytałem.
- Może pójdziemy
się przejść na spacer? – spytała, patrząc mi prosto w oczy.
- Dla ciebie wszystko. Dziś spełnię każde
twoje życzenie. – musnąłem jej usta.
Spacerowaliśmy
wszędzie, gdzie się dało. Pokazałem jej wiele pięknych miejsc, w których byłem
wcześniej tylko z Julią.
Julia? Moja była
narzeczona. Zmarła cztery lata temu, trzy tygodnie przed ślubem. Kochałem ją
jak nikogo innego. Była dla mnie wszystkim, niestety, los nam nie sprzyjał.
Parę miesięcy przed ślubem zaszła ze mą w ciążę, po trzech miesiącach okazało
się, że poroniła, a po tygodniu ona odeszła. To były najgorsze momenty mojego
życia, jednak teraz znajduję szczęście. U Alex.
- David? –
spojrzała na mnie i zatrzymała się.
- Tak?
- Co będziemy
dziś robić? – była widocznie zaciekawiona, tym co dziś jeszcze będzie.
- Myślałem, by
pod wieczór zabrać cię na kolację do restauracji, a potem… do domu. – urwałem z
ostatnimi słowami.
- Kusząca
propozycja. I mam dalszą już część na ten wieczór. Wiem, co będziemy robić, gdy
wrócimy do domu. – szepnęła mi w ucho.
- Alex… -
spojrzałem na nią.
- No co? – widać
jaka była podekscytowana. – Mówiłeś, że spełnisz każde moje życzenie. –
posmutniała.
- I dotrzymuję
słowa, ale nie uważasz, że…
- Nie. I wiesz
co? – stanęła na palcach, szepcząc do mojego ucha. – Podoba mi się ten biały
dywan w salonie, może tam… spędzimy nasz wieczór? – dodała, uśmiechając się
cwaniacko. – Może bez żadnej restauracji, ja coś w domu przygotuję, a potem…
- Brzmi kusząco.
– powiedziałem, tuląc ją do siebie, a ona tylko promiennie się uśmiechnęła.
Spacerowaliśmy
przez chwilę w ciszy, gdy nagle ona odezwała się, przegryzając wargę.
- Wiem, że nie
wiedziałeś o moich urodzinach. Tata pewnie do ciebie dzwonił, co nie? –
spojrzała na mnie.
- Przepraszam,
nie wiesz jak mi głupio, ale…
- Nie no, okej.
Rozpalałem w
kominku ogień, bo dzisiejsza noc jest dość zimna. Za oknem silny wiatr oraz
deszcz. Jednak chciałem by było romantycznie. Alex robi coś do przegryzienia, a
ja jak wspominałem, rozpalam ogień oraz zapalam świeczki, aby był dobry klimat.
W tle zapuściłem spokojną muzykę klasyczną, po czym zgasiłem światło.
Spojrzałem na wystrój salonu i po prostu westchnąłem, byłem z siebie dumny.
Pięknie tu było.
- Kochanie… i jak
ci idzie? – spytałem Alex, tuląc się do niej od tyłu, gdy ona mieszała coś w
garnku.
- Dobrze.
- A co będzie? –
szepnąłem do jej ucha.
- Taka potrawka z
kurczaka. Sam zobaczysz.
- Mmm… brzmi
kusząco. A na deser? – sam już zaczynałem wkręcać się w klimat dzisiejszego
wieczoru.
- Deser chyba ty przygotowujesz, nie sądzę? –
odwróciła się w moją stronę, rumieniąc się i lekko cmokając moje usta.
- Jasne…
Nagle zadzwonił
jej telefon, spojrzała na ekran, po czym szepnęła do mnie.
- Tata. – i
zacisnęła zęby.
*Oczami Alex*
Przyłożyłam
słuchawkę do ucha, po naciśnięciu zielonego przycisku.
- Halo? –
spytałam do telefonu.
- Cześć kochanie.
Wszystkiego najlepszego. – krzyknął szczęśliwy tata. – I jak, spodobał ci się
zegarek ode mnie, który David miał tobie dać.– jaki zegarek.
- Tak, śliczny
ten zegarek od ciebie, który David miał mi dać. – mówiłam co mi na język
przyszło. Spojrzałam znacząco na Davida, a jak się skapnął o co chodzi, poszedł
gdzieś.
- To się cieszę,
długo nie mogłem się zdecydować, ale w końcu wybrałem ten.
- Fajnie.
Po chwili w
pokoju był David, wręczając mi paczkę, najwyraźniej od taty.
- A jak tam, co
teraz robisz? Coś macie zamiar robić tego wieczoru, czy od razu do spania? –
dopytywał się.
- Co my mamy
robić dziś wieczorem? – zapytałam, patrząc na mojego towarzysza z wielkim
uśmiechem. – Nic, zjemy zaraz kolacje i idę spać. – skłamałam.
- No dobrze, to
jeszcze raz wszystkiego najlepszego i dobranoc.
- Dobranoc.
Skończyłam
rozmowę, po czym odpakowałam prezent od taty.
- Przepraszam, że
ci go wcześniej nie dałem, ale zapomniałem. – zaapelował.
- Dobrze, nic się
nie stało. Po prostu na początku nie wiedziałam o czym tata do mnie mówi.
Od ojca
rzeczywiście dostałam zegarek. Brązowy, nie był jakiś cudowny, ale zły też nie.
Szczerze? Bardziej spodobał mi się prezent od Davida, ale to już drobnostka.
ROZDZIAŁ 14
„Zazdrość kieruje nas do odwagi, bo dzięki
niej walczymy o to, czego pragniemy.”
Opierałam się o ścianę, gdy nade mną
stał David.
- Pyszne było. –
szepnął.
- Cieszy mnie to.
Delikatnie
pocałował mnie w usta, a po chwili zrobił to mocniej i głębiej. Jego gesty i
ruchy były coraz namiętniejsze. Z sekundy na sekundę napięcie wzrastało, a
pożądanie rosło. Coraz bardziej siebie pragnęliśmy. Chciałam już go poczuć w
sobie, tak bardzo tego chciałam. Nasze ubrania po chwili zaczęły latać po całym
pokoju. Pozbyliśmy się zbędnych materiałów z prędkością światła. Po chwili już byliśmy cali nadzy. A gdy nasze
biodra poruszały się, nasze jęki z sekundy na sekundę robiły się coraz
głośniejsze. To były moje najlepsze urodziny.
Leżeliśmy na
dywanie okryci kocem, patrząc na palący się ogień w kominku. Delikatnie usta
sączyliśmy w czerwonym winie, a dłoń Davida wodziła po mojej talii, niczym
piórko.
- Było mi
cudownie. – szepnęłam.
- Mi też i to nie
wiesz jak bardzo. – powiedział od siebie, po czym odstawił kieliszek z napojem
i zaczął muskać swoimi wargami moją szyję. – Pragnę cię jeszcze. – dodał.
Kolejny dzień,
niestety, David musiał jechać do pracy, dlatego, że wczoraj tak szybko uwinął
się z firmy.
Byłam w sypialni Davida,
leżąc jeszcze w łóżku. Nie chciało mi się wstawać, było mi tak dobrze w tej
satynowej pościeli. Mogła bym tu przeleżeć wieki.
Niestety musiał
nastąpić ten czas, gdy musiałam wstać. I zrobiłam to, o dwunastej w południe.
Ubrałam na siebie krótkie spodenki i koszulkę. Za oknem była piękna pogoda, ani
śladu po wczorajszej burzy. Na nogi założyłam tylko kalosze, by nie zmoczyć nóg
w ogromnych kałużach.
Wyszłam na
podwórko i rozciągnęłam się, spoglądając na rażące słońce. Otwierając oczy i
rozglądając się w obie strony, zauważyłam, że w moją stronę zmierza Beth.
Cholera.
- Co mała zdziro?
– powiedziała wrednie, będąc już pół metra przede mną. – Powiedziałam byś się
nie zbliżała do Davida. Czego nie zrozumiałaś? – krzyknęła przeraźliwym tonem.
Bałam się jej. – Odpowiedz do jasnej cholery. Jeszcze raz go tkniesz, a zobaczysz
na co mnie stać i więcej go nie zobaczysz.
- Jak by chciał,
dawno był by z tobą. – pierwszy raz komuś się odszczekałam, tym bardziej takim
tonem.
- Zdziwiłaś byś
się w tej kwestii. Znam go dłużej od ciebie. Nie wiesz co razem przeżyliśmy. Pamiętaj, nie tykaj się go. – powiedziała ostatnie słowa, tak srogo, że
nie wiem.
Nie słuchając jej
dalej, weszłam do domu, trzaskając mocno drzwiami. Rozpłakałam się. Nie powiem,
te słowa bardzo mnie zraniły. Bolało. Dlaczego są ludzie, którzy chcą innym
odebrać szczęście by samym być szczęśliwym? Po co krzywdzi dwoje ludzi, by
uszczęśliwić tylko jedną?
Nie wiem czy
mówić o tym Davidowi. Nie wiem jak zareaguje. Wyśmieje? Czy wysłucha i coś z
tym zrobi?
Do końca dnia
siedziałam w domu. On nie przychodził, czekałam i czekałam. Zaczęłam powoli się martwić. Chciałam się do
niego przytulić, tęskniłam za nim. Nie chciałam być teraz sama. Bałam się, że
Elizabeth serio może mi coś zrobić, jej słowa brzmiały dość przekonująco.
Była godzina
dwudziesta pierwsza, nie czekając dłużej poszłam się umyć i ubrać w piżamę.
Położyłam się u Davida w łóżku, chyba nie będzie miał mi tego za złe.
Poczułam jak ktoś
się obok mnie kładzie, po czym obejmuje w talii i całuje w głowę. Obróciłam się
w stronę Davida, który był przy mnie i spojrzałam w jego twarz. Dużo nie
widziałam, ponieważ było zgaszone światło, ale rysy można było ujrzeć.
- Czemu tak długo
cię nie było? – spytałam szeptem.
- Przepraszam,
miałem naprawdę dużo pracy. Co porabiałaś cały dzień? – spytał.
- Nic, byłam
ciągle w domu. – wtuliłam się bardziej w jego ramiona.
- I nic nie
robiłaś? Może Beth by nauczyła cię jeździć na koniu gdy mnie nie ma?
- David, muszę ci
o czymś powiedzieć. – bałam się, ale wiem, że muszę. Nie mogę tak tego
zostawić.
- Słucham, czy
coś się stało? – patrzał mi w twarz zaniepokojony.
- Chodzi o Beth.
Ona coś uczepiła się mnie. Znaczy jest dla mnie nie miła i boję się, że coś mi
zrobi. – szepnęłam, nie wiedziałam jak teraz on zareaguje na to.
- Ona?!- spytał
zdziwiony. - Daj spokój. Ona tobie nic nie zrobi. Ona jest naprawdę fajną
dziewczyną. Znam ją już trochę, nie była by zdolna nawet zabić muchy…
- Ale ja mówię ci
serio. – powiedziałam.
- Nie przejmuj
się po prostu. A właściwie niby czemu by miała „niby” coś tobie zrobić?
- Uczepiła się
tego, że tu jestem.
- Nie zwracaj w
takim razie na nią uwagi.
- Dobrze… -
zaczęłam inny teraz temat. – Tęskniłam za tobą, wiesz? – musnęłam jego policzek.
- A nawet sobie
nie zdajesz sprawy jak ja się stęskniłem. – obrócił się, co spowodowało, że był
nade mną. Po czym pocałował mnie prosto w usta, a ja już tylko przedłużyłam ten
pocałunek.
Uwielbiałam
całować go, jego wargi były zupełnie inne iż usta Adama, ale równie słodkie. Całowały
tak delikatnie, tak namiętnie. Były powolne, nigdzie się nie spieszyły. Każdy
Davida dotyk sprawiał mnie o dreszcze.
- Dobranoc. –
szepnął, oddalając się ode mnie.
- Dobranoc.
Mijały kolejne dni. Widziałam jak David się
stara, jak bardzo chce abym dobrze się bawiła. I nie zaprzeczę, z nim się nie
da nudzić. Kolejny tydzień był cudowny, a Beth nic nie miała do mnie. Tak
bardzo chciałabym aby to trwało wiecznie, a wakacje się nie kończyły.
Kolejny dzień.
Rano obudziłam
się równie z Davidem. On wstawał do pracy, a ja poszłam mu zrobić śniadanie.
Nałożyłam na siebie jeden z przydługich na mnie swetrów do połowy ud i zeszłam
do kuchni. Zrobiłam mu gorącą herbatę oraz naleśniki. Po chwili usłyszałam jak
gotowy schodzi na śniadanie. Jak co dzień wyglądał cudownie, tym razem w jasnym
garniturze w koszuli wyprasowanej na kancik i pomarańczowym krawatem w paski.
- Mmm… ale
pięknie pachnie. – pierw podszedł do mnie, pocałował w usta i przytulił na
powitanie.
- Idź jedz, bo
wystygnie. – uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Chętnie. –
odpowiedział i usiadł do stołu.
- Ty nie jesz? –
spytał, spoglądając na mnie.
- Na razie nie
mam ochoty.
Stanęłam w drzwiach
, patrząc jak David wkłada na tylnie siedzenia walizkę. Spojrzałam w bok, przy
stajni stała Beth parząc na nas. Nie był to jakiś miły uśmiech, to była
złowroga mina, gdyby Beth umiała zabijać wzrokiem, dawno bym nie żyła.
- Pa kochanie. –
szepnął David, całując mnie w usta.
- Pa.
Siedząc sama w
domu, nie wiedziałam co robić. Zaczęłam zaglądać w niektóre szuflady z nudów,
patrząc co David ma w szafkach. Może nie powinnam, ale nie będę cały dzień
oglądać nudnych telenoweli czy wiadomości, nie lubię tego.
Po chwili w
jednej z szuflad znalazłam jakieś listy i zdjęcia, nie mogłam się oprzeć,
musiałam zobaczyć co to. Analizowałam wszystkie słowa na papierze, doszukiwałam
się o co tu może chodzić. Po chwili zrozumiałam, że David miał kogoś, ta osoba
była ważna dla niego. Byli nawet już zaręczeni i ta szczęściara nazywała się
Julia. Po zdjęciach można było poznać, że to ona. Oni obydwoje przytuleni do
siebie, szczęśliwi i śmiejący się. Dziewczyna miała długie, rude włosy i
nieskazitelną, jasną cerę. Jej oczy były w odcieniu, mocnej zieleni, a usta
nieco cienkie. Idealna z nich para, aż mi się smutno zrobiło. Co się z nią
stało? Dlaczego nie są razem? Nie znałam odpowiedzi. Może kiedyś się dowiem.
ROZDZIAŁ 15
„Chciałem zmądrzeć, ale ona mnie zmieniła i
dzięki niej, widzę inaczej cały mój świat.”
*Oczami Davida*
Przez cały dzień
w pracy, klęcząc nad papierami, kompletnie nie mogłem się skupić. Po głowie
chodziły mi pytania typu: Co robi Alex? Jak się czuje? Czy czegoś jej nie
potrzeba? Z każdym kolejnym dokumentem coraz mniej myślałem o pracy, a coraz
więcej o niej.
- David, co się
z tobą dzieje? – wkroczył mój ojciec do mojego gabinetu. – Czekam na te papiery
już od ponad dwóch godzin.
- Przepraszam. – otrząsnąłem
się, patrząc na gniewną twarz ojca. – Zaraz ci je przyniosę.
- Chcę cię
widzieć u mnie, porozmawiamy sobie. – stwierdził i wyszedł.
Cholera. Zacząłem
wszystkie dokumenty sprawdzać, niektóre podpisywać i czytać. Starałem się
chociaż trochę odgonić Alex z moich myśli, ale słabo mi to wychodziło.
Będąc u taty w
gabinecie, położyłem teczki z papierami na jego biurku i usiadłem na jednym z
dwóch foteli naprzeciwko niego.
- Słuchaj. –
zaczął, stawiając swoje łokcie na stole. – Ostatnio zauważyłem, że oddalasz się
od firmy. Myślami jesteś zupełnie gdzieindziej. Nie wiem co się z tobą dzieje. Zapominasz
o dość istotnych sprawach. Powiedz mi, czy to jest dzięki jakiejś kobiecie? –
spytał zaciekawiony.
- Tato, tak… ale…
- To fantastycznie,
nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny. Mam nadzieję, że szybko będę miał wnuka.
– cieszył się. – Jutro z matką wpadniemy do ciebie na kolację, poznamy ją.
- To nie jest
dobry pomysł. – zasugerowałem.
- Dlaczego? Daj
spokój. – wstał po czym machnął ręką. – Chce poznać tą szczęściarę, która
zawładnęła tobą, dzięki której normalnie nie możesz pracować. To dobry znak, to
znaczy, że jesteś po uszy zakochany. Ostatnio tak miałeś tylko dzięki Julii. –
raptem zatrzymał się. – Przepraszam, że wspominam. – mógłby on się czasem
ugryźć w język.
- Jasne, okej.
- No to do
jutrzejszej kolacji.
- Tato, na razie
nie jest na to czas. Może kiedy indziej.
- No dobra, a
teraz idź do niej, bo i tak już na nic mi się w takim stanie tutaj nie
przydasz. Leć do niej. – był widocznie szczęśliwy.
- Dzięki. –
wyszedłem z uśmiechem.
Jechałem jak
najszybciej do domu, znacznie przekraczając dozwoloną prędkość. Nie mogłem
doczekać się jej słów, ust, dłoni, uścisku. Wszystkiego.
W czasie jazdy zadzwonił
mój telefon.
- Halo? –
odebrałem.
- Hej stary. –
był to Bill. – Pójdziemy dziś z chłopakami na piwo? – spytał.
- Wiesz, nie
bardzo mogę. Dzisiejszy wieczór mam zajęty.
- To weź ją ze
sobą.
- Skąd wiesz, że
to dziewczyna? - zaśmiałem się do telefonu.
- Chłopie, po
twoim głosie można wszystko wywnioskować.
- No zobaczę, dam
ci znać jak wrócę do domu.
- Okej, na razie.
Będąc w domu,
wkroczyłem do salonu, gdzie ujrzałem Alex, przy zdjęciach i listach, które
pisałem z Julią. Gdy córka Williama mnie zobaczyła, szybko wstała, wypuszczając
wszystko z rąk.
- Ja przepraszam,
nie wiedziałam. – była zagubiona. – Ja nie chciałam.
- Spokojnie. –
szepnąłem i zacząłem zbierać pamiątki, po czym Alex po chwili mi pomogła. –
Poszła byś dziś ze mną do klubu z moimi kolegami? – spytałem.
- Wiesz… ja chyba
nie będę pasować do tego towarzystwa. – szepnęła, jeszcze nieco zagubiona.
- Będziesz. –
podnieśliśmy się, a ja położyłem wszystko na stole.
Delikatnie
przysunąłem się do niej. Jedną dłoń położyłem na jej biodrze, a drugą na jej
policzek. Za każdym razem, gdy chciałem jej spojrzeć w oczy, ona odwracała
głowę. Nie chciała spojrzeć na mnie. Wstydziła się, widocznie była zła na
siebie.
- Ej, mała… -
szepnąłem. – Spójrz na mnie, proszę. – zacząłem. – Ej… - kręciła się. – Proszę
cię. – w końcu objąłem swoją dłonią jej twarz i spojrzała na mnie.
- Głupio mi jest,
to były twoje rzeczy, twoje, których nigdy nie powinnam była wziąć do ręki.
- Nie ma sprawy,
koniec. – patrzeliśmy sobie w oczy przez dłuży czas. – A teraz dostanę jakiegoś
buziaka na powitanie?
Rozpromieniała się
nieco po chwili. Delikatnie musnęła moje wargi, a następnie zachłannie wpiła w
moje usta. Uwielbiałem ją całować, jej słodkie, rozgrzane, młode usta, które
pod każdą postacią były idealne. Jej młode wagi, miękkie i aksamitne. Na to jej
malinowy błyszczyk, który dodawał smaku całej tej sytuacji.
- To co jedziemy,
czy wolisz zostać? – spytałem, gdy się od siebie oddaliliśmy.
- Możemy
pojechać. Może trochę się rozerwiemy. – szepnęła.
- Dobrze, to
zadzwonię do Billa i powiem, że idziemy.
*Oczami Alex*
Właśnie
przygotowuję się na dzisiejszy wieczór. Nie mam w ogóle pojęcia co mam na
siebie włożyć. Nie wiedziałam jak dokładnie ma to wszystko wyglądać. Postanowiłam
zatem, że założę krótkie spodenki i bokserkę, a do tego jedne z moich
ulubionych szpilek. Jest letni, ciepły wieczór, więc nie muszę się martwić o
to, że zmarznę.
- I jak, jesteś
gotowa? – spytał David, wchodząc do mojego pokoju.
- Tak… Może być?
– spytałam, robiąc wokół siebie kółko i pokazując mu się.
- No nie wiem…
- Co jest źle? –
zżęła mi mina.
- Nic, ale jesteś
zbyt seksowna. Boję się, że moi koledzy będą się ślinić na twój widok. – zaczął
się przystawiać, niby zachwycając się moją urodą, jasne… yhy.
- Daj spokój. –
szepnęłam, onieśmielona.
- Mówię serio. -
powiedział cicho do mojego ucha.
- Masz ochotę na szybki
numerek? – spytałam, patrząc mu w oczy.
- Co? – spytał
zdziwiony, po czym odpowiedział bardziej pełnym zdaniem. - Nie teraz, musimy
już jechać. Ale była to kusząca propozycja. – powiedział uwodzicielsko.
Siedzieliśmy w
samochodzie, powoli kierując się do jakiegoś klubu. Mało rozmawialiśmy przez
całą drogę. Gdy David parkował przed wielkim klubem, z migającymi neonami,
powoli wyszłam z auta, udając się na chodnik i czekając, aż on do mnie dojdzie.
- To idziemy. –
powiedział i objął mnie, biorąc swoją dłoń na moje plecy.
Wchodząc do
pomieszczenia pełnego ludzi, pokierowaliśmy się w głąb Sali, gdzie David po
chwili zaczął machać do kolegów i witać się z nimi.
- Cześć, jestem
Bill. – przywitał mnie jeden z facetów.
- Ja Mark. –
ucałował moją dłoń kolejny z kolegów Davida.
- Heh. – zaśmiał
się mój towarzysz, widząc całe to przedstawienie.
- A ja Jessi. –
przedstawił się ostatni z całej grupy.
- Hej wszystkim.
– uśmiechnęłam się.
Usiedliśmy przy
niewielkim stoliku, każdy na wielkim fotelu. Tylko ja usiadłam na kolanach
mojego ukochanego.
Oni rozmawiali
przez większość czasu, nie powiem, trochę nudziłam się. Siedziałam na jego
kolanach i bawiłam się kołnierzykiem jego koszuli.
Po prostu nuda,
więc trzeba trochę to rozkręcić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz