sobota, 29 września 2012

Love Forbidden Rozdział 16 - 19



ROZDZIAŁ 16

     „Często słuchając głosu serca zapominamy o rozsądku.”

     Siedząc i siedząc na tych jego kolanach, zachciało mi się tego co wcześniej. Szybkiego numerka. Tylko z nim, tu i teraz.
     - Kochanie? – szepnęłam mu do ucha, delikatnie biorąc krótkie  kosmyki jego włosów za ucho.
     - Co? – spytał, a ja spojrzałam na jego kolegów, którzy badawczo się nam przyglądali. Po czym odwróciłam od nich wzrok.
     - Co myślisz o szybkim bzykanku w klubowej toalecie? – zapytałam uwodzicielsko. Starałam się mówić cicho, tak aby nasi towarzysze nie słyszeli.
     - Teraz? – był nieco zdziwiony.
     - A czemu nie? Nudzi mi się, a mam na ciebie straszną ochotę. W domu nie chciałeś to, może teraz? – starałam się go jakoś zachęcić.
     - Chłopaki. – mój ukochany delikatni wstał. – Pójdę do ubikacji, zaraz przyjdę.
     - Ja też muszę. – powiedziałam, po czym poszłam do mojego ukochanego.      

     *Przy stoliku, podczas nieobecności Alex i David’a*

     Bill, Mark i Jess siedzieli przy stoliku, zdziwieni całą tą sytuacją. Byli oszołomieni, a zarazem ogłupieni tym. Nigdy z czymś takim się nie spotkali.
     - Cholera, z Davida to szczęściarz. Ma taką młodą laskę i mogą się bzykać ile wlezie, a ja? Kurde, musiałem się tak szybko żenić? No po co? Ten to ma dobrze. – zaapelował Jess.
     - Ta. Żona, dzieci. A on? Wolność, robi co chce. Moja na pewno by się nigdy nie zgodziła na szybki numerek w ubikacji na imprezie. Tym bardziej by sama tego nie zaproponowała, jak teraz ta Alex. – westchnął Mark.
     - Macie szczerą rację, ale ja wam mówię, to jest ta laska, która wtedy tańczyła na stole. Jak nic. Jest to córka Williama, pamiętacie? Pracuje z Davidem. – poinformował Bill.
     - Tak, ale przecież… Will się na to godzi? Przecież między Davidem, a Alex jest ogromna różnica wieku. Około dziesięć lat jak nie więcej. – zdziwił się Mark.
     - Pewnie nic nie wie. – przepuszcza sam Jess.
     - Też tak sądzę. – dodał Mark.
     - A tak między nami, jak myślicie, ile to potrwa? – spytał Bill.
     - Nie wiem, zależy czego ona chce. No wiecie, jak dla niej jest to chwilowa przygoda to wiecie… - zaapelował Jess.
     - Tak, wiadomo, że David szybko się przywiązuje. – zauważył Bill. – A tym bardziej gdy ma się taką dupę obok siebie, bo nie oszukujmy się, z Alex jest niezła laska.
     - To prawda, ta dziewczyna ma niesamowite ciało. – dodał do wypowiedzi Billa Mark, który westchnął, przypominając sobie jej śliczną twarz i nogi.
     - Jesteśmy. – powiedział David, przychodząc razem z Alex. Oboje byli roztrzepani.
     David miał rozpiętą koszulę, nie dopięty rozporek i dość potargane włosy, które były porozwalane na każdy kierunek świata.
     Za to Alex, podobnie jak jej partner miała potargane włosy, jej koszulka była nieco podwinięta, a spodenki były pogniecione.   

     *Oczami Davida*

     Usiedliśmy na swoje miejsca. Rozpływałem się po tej przed parominutowej sytuacji. Rozpierała mnie energia, euforia wychodziła aż uszami. Starałem uspokoić swoje bicie serca, ale nie potrafiłem.
     Nie minęło jakieś piętnaście minut, gdy Alex powiedziała:
     - Może pójdziemy zatańczyć? – spytała.
     - Daj mi trochę odsapnąć. – szepnąłem.
     - To ja pójdę, zaraz wrócę.
     - Okej. – pocałowała mnie krótko w usta i poszła.
     Moja kochana tańczyła, a ja w tym czasie rozmawiałem z chłopakami.
     - Jaka ona jest? – spytał pierwszy Bill.
     - To znaczy?
     - No wiesz, bzykanko.
     - Ej, to prywatne.
     - No mów.
     - Jest cudowna, taka… oh… nie opiszesz tego, samym trzeba by było tego spróbować.
     - Ej, a jej ojciec wie, że wy.. No ten tego. Przecież ona jest sporo lat od ciebie młodsza. – zauważył Jessi.
     - Nie wie, no co ty, ale chyba prędzej czy później się dowie, tak? Ale jeśli chodzi o tego typu reakcje, to boję się, co powie na to mój ojciec. Przecież wpadnie w szał.
     - Ej, no, tak mówmy serio. Ile ona ma lat? Przecież nie będzie chciała z tobą założyć rodziny, być z tobą. To jest pewnie dla niej letnia przygoda. Ona jest młoda, chce korzystać z życia. Ma jeszcze wiele przed sobą, a my? Staruchy. Skończyliśmy szkołę, mamy pracę. Nic więcej. Popatrz na nią… - spojrzeliśmy wszyscy w jej kierunku, tańczyła z jakimś kolesiem. – To nie będzie życie dla niej, zakładając rodzinę teraz, pewnie nawet by się na to nie zgodziła. Pomyśl.  – mówił dosadnie Bill.
     - Ale ty nie rozumiesz… - traciłem powoli humor. – Ja ją… Jestem nią zauroczony. A czemu zaraz teksty, że chcę się żenić?!. – szepnąłem.
     - Że co?! – krzyknęli wszyscy.
     - Stary, lepiej nie rób tego, ta cała wasza przygoda nie potrwa jakoś długo, zobaczysz…
     - Wiecie co, nie mam ochoty tego wysłuchiwać. – byłem nieco zdenerwowany.
     Wstałem, położyłem na stół pieniądze, podszedłem do Alex i wyszliśmy obydwoje.
     Nie miałem zamiaru słuchać ich kazać. Gadali jak mój ojciec. Nienawidzę tego.
     - Dlaczego wychodzimy? – spytała zdezorientowana.
     - Mogliśmy tu nie przychodzić. – powiedziałem ostro.
     - Ej, spokojnie… - uspokajała mnie Alex, zatrzymując się tuż przy samochodzie. – To przeze mnie prawda?
     - Nie ważne, jedziemy.

     *Oczami Alex*

     Nie wiedziałam co się z nim dzieje, był dość przygnębiony. Leżeliśmy w łóżku, a on był odwrócony. Nie wiem co się stało, ale mogę się założyć, że to przez tych jego kolegów. Musieli coś powiedzieć.
     - Kochanie. – szepnęłam do jego ucha, aby się do mnie obrócił. Nie spał, rozmyślał. – David, proszę cię. Porozmawiajmy, powiedź o co chodzi. – poprosiłam.
     - Nie ważne. – powiedział twardym tonem.
     - Proszę, obróć się do mnie. – starałam się cokolwiek zrobić.
     - Alex, nie wiem czy nasz związek ma sens i myślę… - zaczął, a mi zbierało się na łzy.
     Miałam lekko otwartą buzię, nie wierząc w to co mówi. Ręce bezsilnie opadły mi na miękki materac, a w oczach zbierały się słone krople.
     - Nie chcesz być ze mną. – szepnęłam, po czym po policzku zaczęły lecieć mi łzy. Wstałam z łóżka i wyszłam, nie mogłam w to uwierzyć.
     - Czekaj. – podbiegł do mnie, gdy stałam na korytarzu. – Nie o to mi chodziło, po prostu… zastanawiam się, jak ty to widzisz? Naszą dalszą przyszłość. – westchnął, patrząc mi w oczy i trzymając swoje dłonie na moich policzkach.
     - David, przecież… - raptownie zatrzymałam, po czym kontynuowałam. - Ty chcesz już wszystko planować? Przecież znamy się zaledwie miesiąc.
     - Wiem, przepraszam… - otarł palcami swoje oczy.
     - Co ci koledzy powiedzieli? – spytałam.
     - Mówili, że jestem dla ciebie tylko letnią przygodą. I takie tam… - widać jaki był smutny.
     - Nie jest tak… - szepnęłam. – Naprawdę. – przytuliłam się do jego klatki piersiowej i wtuliłam się w nią jak najmocniej umiałam.



ROZDZIAŁ 17

     „Nic nie jest w stanie przeszkodzić miłości.”

     Dzisiejszego dnia jestem sama w domu. On jak co dzień poszedł do pracy, szczęście jutro zaczyna się weekend.
     Nie czekając dłużej, ubrałam na swoje świeżo umyte ciało ciuchy. Zwykły, luźny t-shirt i krótkie spodenki. Nie czekając dłużej wyszłam na poranny spacer.
     Krążyłam po leśnych ścieżkach, które już trochę znałam i wiedziałam jak nimi wrócić do domu. Chodząc tak, słuchałam śpiewy ptaków, głosów świerszczy i szelestów liść od wiatru. Lubiłam to, taki spokój, to czyste powietrze i promienie słoneczne przedostające się przez korony drzew.
     Starając się odetchnąć od tego wszystkiego, starałam odpowiedzieć sobie na jedno pytanie „Co ja tak naprawdę czuję do Davida?”
     Na pewno wiem, że jest dla mnie bardzo ważny. Charakterem jest zupełnie inny niż Adam, ale równie podniecający i kochany. Z każdym dniem widzę jak bardzo się stara. Jak chce spędzać ze mną czas, jak stara się mnie uszczęśliwić. On jest cudowny, słodki, zabawny, miły... Mogła bym tak wymieniać bez końca.

     Kierując się do domu, przy drzwiach widziałam Beth, cholera. Niech tylko się do mnie nie odzywa. Błagam. Bałam się, naprawdę się bałam. Ostatnie jej upomnienie, a właściwie groźba wystraszyły mnie. Boję się. A jeśli rzeczywiście chce mi coś zrobić.
     - Alex! – krzyknęła, kurde. Zaczęłam iść szybko, mijając ją. – Czekaj. – zaczęła szybko iść za mną.  – Mówię coś do ciebie! – po chwili poczułam ból i nic więcej nie pamiętam.

     Głowa mnie bolała, myślałam, że zaraz mi wybuchnie. Ból był przerażający. Myślałam, że padnę na miejscu. Czułam się, jakby moją głowę pożerały jakieś robaki.
     - Ała. – jęknęłam, kładąc swoją dłoń na czole.
     - Kochanie. – ktoś szepnął, myślałam, że to Adam. Jednak gdy zidentyfikowałam ten głos, okazał się nim David.
     - Boli. – mruknęłam.
     - Trzymaj, lód. – położył na głowie mi zamrożoną wodę. Miałam przymknięte powieki, więc nie widziałam mojego ukochanego.
     - Co ci się stało? – spytał.
     - Beth… - tylko tyle zdołałam wyjęknąć.
     - Już wszystko dobrze, jestem z tobą. – trzymał moją dłoń w swojej, po czym delikatnie pocałował ją.

     Razem z moim ukochanym, wychodząc z przychodni, rozmawialiśmy o tej całej sytuacji.
     - Co masz zamiar z nią zrobić? – spytałam, spoglądając na niego.
     - Nie wiem, ciężka sprawa. Z Beth znamy się od bardzo długa. Nigdy bym się nie spodziewał tego po niej, to jest dość duży szok, jak dla mnie. – powiedział, przy czym wypuścił na końcu powietrze z ust.
     - Jeśli ona zostanie, to możesz mieć pewność, że mnie w tym domu nie będzie. – powiedziałam srogo, bo rzeczywiście, bałam się, że znów mi coś zrobi.
     - Kochanie, ale… nie mogę jej tak po prostu wyrzucić. Nie mogę.
     - Albo ja, albo ona.
     - Nie karz mi wybierać.
     - Nie mam innego wyjścia.
     - Masz.
     - Wiedz, że jak jej nie wyrzucisz, albo przynajmniej nie dasz wolnego na okres kiedy ja jestem, nie będzie mnie u ciebie. Będę spać u Margaret. – wiem, może i jest to szantaż, ale nie mam innego wyboru. Ja chcę żyć, chce normalnie funkcjonować. I druga sprawa. Tata. Nie chcę aby on kolejną osobę stracił czy coś. Może i przesadzam, ale co zrobię?
     - Błagam cię, dlaczego mi to robisz? – spytał, trzymając mnie w talii.
     - Ja się boję Beth. Zrozum to w końcu. – wyrwałam się z jego objęć, po czym pokierowałam się do samochodu.
     Jechaliśmy w ciszy. Żadne z nas nie chciało się odezwał. Była to dość krępująca, a zarazem okropna cisza. Nie dało się wytrzymać. Biłam się z moimi myślami i myślę, że David miał to samo u siebie w głowie. Jednak nie mogłam inaczej zareagować. Przecież nie zostawię tak tego.

     Będąc w domu, postanowiłam, że dziś śpię sama. Nie mówiąc nic Davidowi o mojej decyzji, poszłam od razu do siebie. Przebrałam się w rzeczy do spania, umyłam się trochę i położyłam się w łóżku, zagaszając światło. Nie minęło kilka chwil, kiedy usłyszałam słowa. 
     - Kochanie… - usłyszałam za drzwiami.
     Nie odezwałam się ni słowem, po prostu nie chciałam.
    Po chwili usłyszałam, że wchodzi do mojego pokoju, a ja udaję, że śpię.
     - Mała. – poczułam, że siada na łóżku, po czym delikatnie swoją ręką bierze kosmyki włosów, które spadały mi na twarz i zasuwa je za ucho. – Śpisz. – szepnął do siebie. – Kocham cię. – cicho powiedział mi do ucha, na co ja cała skamieniałam. – Przepraszam cię za to dzisiejsze, ale sam nie wiem co mam zrobić. Mój tata jest dość dziwny w tej sprawie, bo lubi Beth, a ja… co mogę zrobić? Nic. Wiem, że cię ranię, ale… nie chce abyś się wyprowadzała, jesteś dla mnie zbyt ważna. Jesteś jedyną kobietą, która potrafiła mnie uwieść, której nie mogę się oprzeć. Jesteś jedyna po Julii. Tylko ty zdołałaś rozgrzać moje serce. Nawet Beth tego się nie udało. Tak, próbowała, ale… Heh. Tylko ty mnie podniecasz. Tylko na twój widok cieknie mi ślinka… heh, co ja gadam. – szepnął do siebie. – Dobranoc. – powiedział na odchodne i delikatnie na koniec musnął moje czoło.

     Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą powiedział. To było… niesamowite. Równie zdziwiły mnie słowa „Kocham Cię”, nie wierzyłam w tym momencie w to. Jak by mi to powiedział, prosto w twarz, nie mam pojęcia czy bym mu tym samym odpowiedziała. Bała bym się. Może i go kocham, ale czy jestem pewna? Nie. Jeszcze może to dla mnie za szybko.

     Kolejny dzień, wstałam i podeszłam do okna, dziwnym fartem nie było Beth. Może on z nią coś zrobił? Wywalił ją? Czy dał wolne? Ale dziękuję mu, teraz to naprawdę byłam zadowolona. Już nie muszę wychodzić na dwór ze strachem w oczach.

     Gdy obiad był już gotowy, czekałam już tylko na David’a. Słysząc otwierane drzwi od domu, zaraz przybiegłam zobaczyć kto to, był to nie kto inny niż David. Nie zamykając jeszcze drzwi, wskoczyłam mu na biodra i mocno pocałowałam w usta. Całowałam zachłannie, a zarazem z czułością i pożądaniem.
     - Hej. – szepnęłam do jego ucha.
     - Cześć. – jego mina była dość poważna. Po chwili zobaczyłam, że weszli jeszcze do domu dwoje innych ludzi. Mogłam się po prostu założyć, że to jego rodzice. Tego pana już znałam, był u taty już nie raz na obiedzie. A co jest gorsze, nie zachowywałam się przy nim jak należy, więc może mnie nie lubić. – To są moi rodzice. – powiedział cicho, gdy schodziłam z jego bioder.
     - Dzień dobry. – poczułam się dość niekomfortowo.
     - Witaj. – powiedziała jego mama.
     - Alex, jak dobrze pamiętam, prawda?
     - Tak, to ja. – zarumieniłam się.
     - O kurczę, nie spodziewałem się, że to ty, córka Williama jesteś tą jego… dziewczyną. Twój ojciec wie? – spytał pan Barthes.
     - Nie, nie wie. I proszę mu tego na razie nie mówić, ja… chciałabym sama go o tym poinformować.
     - Dobrze. – dodał. – A gdzie jest Beth, nie widziałem jej przy koniach. Co z nią? – spytał zaciekawiony.
     - Potem pogadamy o tym tato. – zakomunikował David, wtrącając się do pogawędki.
     - Czy coś jej się stało? Mam nadzieję, że nic. Jest to dobra dziewczyna, a nie … - spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, jakby wiedział, że jest to moja wina.






























ROZDZIAŁ 18

     „To, że inni mówią, że nie pasujecie do siebie, nie znaczy, że tak jest.”

     Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy obiad, który dziś przygotowałam. Dobrze, że zrobiłam go trochę więcej. Inaczej by była to trochę żenada.
     - Ogólnie, to przyjechałem tutaj z żoną, aby poznać ciebie. – mówił do mnie, po skończonym posiłku. – Ale jak widać, świat jest mały. Spotykamy się kolejny raz. Znam cię już trochę w każdym razie z tamtych wizyt u twojego ojca i co mogę powiedzieć… sama wiesz jak jest.
     - Tak… - sapnęłam.
     - Kochasz mojego syna? – nagle palnął, a ja stałam siedziałam jak słup soli.
     - Tato… - szepnął oburzony  David.
     - Co? – spytał zdziwiony zachowaniem syna.
     - Raczej o to nie powinieneś był pytać.
     - David, ja chce wiedzieć, jak to z wami ma wyglądać.
     - Jakbyś nie zauważył jestem już dorosły i sam powinienem decydować, a nie ty tutaj wypytujesz o jakieś… po prostu przestań. – urwał końcówkę podirytowany.
     - Nie rozumiem cię. – dodał bezradny pan Joseph.

     Raczej cały wieczór już rozmawiałam z mamą Davida. Marie. Ona jest bardzo miła i serdeczna. Różni się od swojego męża i to bardzo. Jest sympatyczna i miła. Z każdym, kolejnym zdaniem poznawałam ją. Wiem, że lubi ubrania od Prady, a buty od Vivianne Westwood. Uwielbia słuchać Beatlesów i muzyki klasycznej, a jej ulubioną pisarką jest Daniele Steel. Ona również poznała mnie od tych stron, wie, że moim ulubionym zespołem jest na przykład Depeche Mode, dowiedziała się, że lubię restauracje linii Jeff’s. Niby starsza kobieta, po pięćdziesiątce, a nawet zna Katy Perry. Z tym się jeszcze nie spotkałam. Serio, pani Marie  jest fantastyczna. Obeznana w każdych latach, od pięćdziesiątych do teraz. Ma pojęcie co to Facebook czy MySpace. No, bo zauważmy, że kobiety z takich stref nie zajmują się takimi rzeczami, a jednak…
     - Dobrze, my się już będziemy zbierać – powiedział pan Joseph.
     - No, zasiedzieliśmy się. – przyznała się pani Barthes.
    
     Po wyjściu naszych gości, David był wyraźnie szczęśliwy.
     - Co się tak cieszysz? – spytałam go, siedząco przodem na jego kolanach w salonie.
     - Myślałem, że będzie gorzej. Tata zrobił mi mały wykład na ten temat ile masz lat, że jesteś za młoda, ale… co on może wiedzieć. I widziałem jak świetnie dogadywałaś się z moją mamą. Widać jaka była zadowolona, gdy z tobą rozmawiała. Była taka… taka… inna niż zwykle. Śmiała się, uśmiechała… nigdy tak nie robiła.
     - To chyba dobrze. – musnęłam jego usta.
     - To chyba bardzo dobrze. – poprawił, po czym sam wpił się  moje usta.

     Całkiem z rana, gdy mój ukochany jeszcze spał, poczłapałam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie. Postanowiłam, że zrobię jajecznicę, która najlepiej smakuje ze szczypiorkiem, oraz kanapki. Lubię czasem tak sobie popichcić w kuchni. To jest takie odprężające jak dla mnie. Wszystko robisz jak tobie się podoba, jak smakuje i wygląda.
     - Mmmm, co tak pysznie pachnie. – powiedział zaspany David, tuląc się do mnie od tyłu i kładąc soje ciepłe dłonie na mój brzuch.
     - Może być jajecznica? – spytałam, lekko odwracając głowę w tył.
     - O tym właśnie marzę. – sapnął.
     - To się cieszę, idź siadaj, zaraz podam.
     - Nie.
     - Czemu?
     - Bo lubię cię tulić. – delikatnie podwinął moją koszulkę i wtedy położył ponownie swoje ręce na moim brzuchu.
     - Proszę cię, usiądź. – poprosiłam.
     - Muszę?
     - Tak.
     Zjedliśmy śniadanie po czym postanowiliśmy coś porobić, w końcu jest weekend. Nie ma co marnować czasu, który możemy wspólnie spędzić.

     - Co mamy dziś zamiar robić? – spytałam Davida, wychodząc z pod prysznica i owijając się ręcznikiem, gdy on golił się przy lusterku.
     - Nie wiem, a na co masz ochotę? – powiedział, odwracając się do mnie z połową twarzy umazaną pianką do golenia.
     - Też nie wiem. – podeszłam do niego i parschnęłam śmiechem, gdy wzięłam na palec piankę z jego jednego policzka i lekko dotknęłam jego noska, który po chwili był biały. – A dla kogo się tak golisz, co przystojniaku? – spytałam go, próbując powstrzymać śmiech, co mi za bardzo nie wychodziło.
     - Dla pewnej słodkiej jak cukierek dziewczyny. – powiedział poważnie po czym wybuchnął śmiechem.
     - Ej… no wiesz… - powiedziałam z „niby” fochem, wytykając mu język
     - Mała, ej… - przyciągnął mnie do siebie. – Uwielbiam cię. – szepnął tuż przy moim uchu.
     - Ja ciebie też.

     Przez cały dzień jeździliśmy na koniach. David mnie uczył wszystkiego i tym razem się nie śmiał. Był bardzo dobry nauczycielem. Z każdą minutą coraz lepiej mi szło, z czego byłam dumna.
     Po skończonych jazdach, David powiedział, że coś zaplanował i mam iść się przebrać, nie wiem o co chodzi, ale przekonam się.
     Ubrałam na siebie sukienkę, którą dostałam od Davida i balerinki. Byłam trochę wkurzona, że nie chce mi powiedzieć, gdzie mnie zabiera, ale może to i lepiej? Będę miała niespodziankę i w ogóle. Nie czekając dłużej, wymalowałam się, po czym zeszłam na dół do Davida.
     - To co, jedziemy?
     - Jasne. – odpowiedział, po czym objął mnie i wyszliśmy z dom do samochodu.

     Zabrał mnie na plażę, która była piękna. Szeroka, pusta i co najważniejsze, byliśmy sami. Tylko on i ja. Niedaleko widniały ogromne skały, w których było przejście na dalszą część plaży. Za horyzontem chowało się powoli słońce, a fale delikatnie obijały o brzeg.
     - Pięknie tu…. – szepnęłam.
     - Dlatego cię tu zabrałem. To jest takie miejsce, gdzie można się wyciszyć, przemyśleć wszystko, zrobić wszystko. Nikt cię nie widzi. – szeptał mi do ucha, będąc za mną i mnie obejmując. – Przygotowałem dla nas coś. – poszedł do samochodu, po czym wrócił z kocem i koszykiem. – Taki piknik na plaży.
     - Mmm… fajnie. – zamruczałam przy jego twarzy, po czym wypowiedziałam to jedno słowo.

     Leżąc na kocu, pod którym był miękki i puszysty piach. Patrzałam Davidowi w oczy, które delikatnie się mieniły w świetle księżyca i świeczek poustawianych na piachu.
     On, leżąc obok mnie, opierał głowę o łokieć i przyglądał się mojej twarzy, delikatnie drugą ręką odgarniając mi z włosy, które leżały mi na policzku. Milczeliśmy, nie potrzebne nam były w tej chwili słowa, mi wystarczały tylko nasze oddechy i bicia serca.
     Z każdą kolejną minutą wiedziałam, że go kocham. Nie umiałam sobie odpowiedzieć tylko „dlaczego?”. Przecież nie powinnam, nie mogę. Ale jednak… Ten jego charakter, te słowa, styl bycia, jego wygląd… wszystko jest takie pociągające. Moje uczucie do niego rośnie, choć w cale tak nie powinno być. Coraz bardziej chcę go, choć nie powinnam. Nie umiem sobie powiedzieć „nie, wystarczy”. Boję się, że go skrzywdzę. W końcu mogę się założyć, że mój tata będzie chciał nas rozdzielić za wszelką cenę. I to mnie zabija.


ROZDZIAŁ 19

     „Kochać. Czy to tak łatwo powiedzie?.”

     Leżąc tak, David zaczął rozmowę.
     - Wiesz, dlaczego cię tu przyprowadziłem? – spytał, patrząc non stop w moje oczy.
     - Nie… - szepnęłam, nie mając bladego pojęcia co zaraz zrobi.
     - Bo chcę ci o czymś powiedzieć. – powiedział cicho, gładząc teraz moje ramie, które było pokryte lekko gęsią skórką.
     - Tak?
     - Kocham cię. – chwila ciszy, nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć. Byłam jak zahipnotyzowana. - Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś dla mnie bardzo ważna i…
     - Też cię kocham…- szepnęłam, przybliżając swoje usta do jego, po czym musnęłam jego ciepłe wargi. – Kocham… - powtórzyłam i ponownie złożyłam pocałunek na jego wargach. Czułam jak się uśmiecha i to mnie najbardziej zadowoliło. Wiedziałam, że jest szczęśliwy. - … cię. – dokończyłam po pocałunku.
    - Heh… - lekko się zaśmiał. – Jesteś piękna. – szepnął mi do ucha.
     - Dziękuję. – odpowiedziałam.
     - I urocza… - dodał.
     Uśmiechnęłam się tylko i zarumieniłam.
     - I idealna… Cudowna… Słodka…
     - Długo będziesz jeszcze wymieniał te bzdury?? – spytałam, patrząc na niego pytająco z uśmiechem.
     - Bzdury?- popatrzał na mnie z dziwną miną. – To nie są bzdury, to jest najszczersza prawda.
     - Dlaczego?? – uniosłam się lekko z wyższością, co mi się zbytnio nie udało.
     - No wiesz, nikt inny nie robi tak pysznej jajecznicy jak ty, nikt inny nie umie rozśmieszyć mnie jak ty, z nikim innym nie umiem spędzać tak dobrze czasu jak z tobą, tylko dzięki tobie umiem poczuć smak rozkoszy, tylko twój uśmiech jest najpiękniejszy na świecie, dla którego potrafiłbym zrobić wszystko, tylko ty umiesz rozpalić tak mocno moje serce. Tylko ty. – dodał ostatnie słowa po chwili przerwy.
     Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam zaczarowana jego słowami. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko, w to co się dzieje. Byłam bardzo szczęśliwa w tej chwili, jak nigdy przedtem. Nawet Adam nie wzbudzał u mnie takich emocji, gdy mi mówił „Kocham”.
     Może dlatego, że mój były chłopak powiedział mi to w okolicznościach, nie takich romantycznych jak ta? No bo, czy dla was miejscem na takie wyznania jest centrum handlowe, obok McDonaldu? No chyba nie. Wtedy nie wzbudziły we mnie te słowa jakiejś wielkiej fascynacji, chęci, ale jednak kocham Adama też, pomimo tego. Jednak teraz jest ważny David. Z nim chcę być.

     Leżeliśmy na tej plaży, kompletnie nie licząc czasu.  W tym momencie najważniejsi byliśmy my. Nikt inny. Wokół nas nie było żadnej żywej duszy. Tylko ja i on.
     - Alex, jak chcesz o tym powiedzieć ojcu? – spytał David, po długiej ciszy.
     - Nie wiem i tego najbardziej się obawiam. – strasznie się bałam konsekwencji tego wszystkiego. Boję się jak tata zareaguje na wieść o naszym związku.
     - Będzie dobrze. Obiecuję. – szepnął mi do ucha.
     - Mam nadzieję. – powiedziałam sobie w myślach.



     Kładąc już się z Davidem spać, pomyślałam o Margaret. Może jutro powinnam się z nią w końcu spotkać? Może powróciła z Nevady z ojcem i pojechała bym jutro z Davidem do pracy i tam bym się z nią spotkała? Nie głupi pomysł.
     Wiem, że jest już późno, ale napisałam do niej sms’a czy może chce się ze mną zobaczyć i powiedziałam jej o moim pomyśle o przyjeździe do firmy. Może do rana odpisze.
     - Kochanie? – szepnęłam do Davida, odkładając telefon na szafkę nocną.
     - Hmm?
     - Mogę jutro jechać z tobą do pracy? – spytałam.
     - Po co? – zapytał jak najciszej.
     - Chcę się w firmie spotkać z Meg. Chciałabym z nią pogadać, pójść na zakupy i w ogóle. – odwróciłam twarz w stronę Davida.
     - Jasne, jeśli masz ochotę.
     - Dziękuję. – musnęłam jego usta i z powrotem obróciłam się i poszłam spać.  

     Kolejny dzień. Pierwsze co zrobiłam, to czy moja przyjaciółka mi odpisała. I tak, był sms. Otworzyłam go jak najprędzej, po czym odczytałam.
     „Hej Alex, jasne to tak o dziewiątej?” – napisała.
     Po niecałej minucie odpisałam, że okej i zaczęłam razem z Davidem się ubierać.
     - Który bardziej będzie pasował? – spytał David, pokazując dwa krawaty, jeden fioletowy w paski i drugi, delikatny beżowy.
     - Beżowy. – powiedziałam zdecydowanie.
     - Dzięki.
     Ubrałam na siebie krótkie spodenki w granatowym kolorze oraz do tego zwykłą, czystą, brązową bokserkę. Na ramiona zawiesiłam zwykły, sweterek na guziki, po czym przez ramię przewiesiłam torebkę w czarnym kolorze, która idealnie pasowała do butów, które założyłam. Szpilki. Idealnie. Zrobiłam Make-Up, po czym delikatnie spryskałam się moimi ulubionymi perfumami.
     - I jak, może być? – spytałam Davida, obracając się raz wokół własnej osi.
     On przyglądał mi się dość długo.
     - Zdecydowanie nie! – powiedział, ale nie sroko czy wrednie, ale z lekkim uśmiechem.
     - Dlaczego? – zdziwiłam się.
     - Jesteś zbyt seksowna, a jak mi ktoś ciebie zabierze. Zacznie cię podrywać? – zaczął zadawać głupie pytania. – Przecież będę chorobliwie zazdrosny.
     - Wiesz, że tylko ty jesteś ważny, prawda? – musnęłam jego usta, subtelnie dotykając jego policzka.
     - Wiesz, że cię kocham? – spytał, po czym nie czekając na moją odpowiedź, kolejny raz pocałował mnie, po czym wyszliśmy z domu, wsiadając zaraz w jego samochód.

     W firmie wiele osób się na mnie patrzyło. Większość mnie znała, zwłaszcza z wizyt u mojego ojca. Może nie wszyscy za mną przepadali, ale chyba nie było najgorzej. Niektórych chyba bardzo zaszokowało to, że jestem z Davidem. Ale się nie dziwię. W końcu jestem dziewczyną szefa syna, prawda? Chociaż wiecie co? Na mnie te słowa nie robią wrażenia. Heh.
     W firmie byliśmy o ósmej, więc musiałam czekać ponad godzinę na Meg. Ale przez ten czas nie nudziłam się, byłam z Davidem w jego gabinecie. Ja siedziałam na jednym z foteli i starałam się mu nie przeszkadzać, ale widziałam jak się nie potrafił skoncentrować. Jak co chwilę zerkał na mnie. Ja rysowałam długopisem na kartce, którą dał mi David. Szkicoałam, jego i mnie. Razem na plaży. Musiałam trochę sięgnąć wyobraźnią, ale nie sprawiało mi to problemów. Uwielbiałam to robić, malować. Jest to takie moje małe hobby, którym od czasu do czasu się zajmuję, gdy tylko mam czas.
     Była godzina za piętnaście dziewiąta, zaraz miała przyjść od mnie moja przyjaciółka. Ja akurat skończyłam malować. Wstałam i podeszłam do Davida, stanęłam za nim. On udawał, że skupia się nad pracą, ale widziałam, jak odwraca oczyma.
     Nachyliłam się nad nim, po czym położyłam na jego papierach moje małe dzieło. Położyłam swoją głowę na jego ramię, a dłonie położyłam na jego ciepłym brzuchu, który był okryty materiałem.
     - Co to jest? – spytał, lekko odwracając twarz w moją stronę.
     - My.  – szepnęłam do jego ucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz